Roboty i postępująca automatyzacja w wielu branżach coraz skuteczniej zastępują ludzi, wzbudzając strach przed utrata pracy. Mirosław Bartecki, chief architect z Capgemini, uważa jednak, że to czarny scenariusz i roboty nie zagrażają ludziom. Nie są bowiem autonomiczne - trzeba je zaprogramować. I muszą to zrobić ludzie - specjaliści IT. Szacuje się tymczasem, że ekspertów będzie do 2020 roku w Europie za mało o ponad 800 tys. Deficyty widać też w innych zawodach. Nie wypełnią ich maszyny.
Mimo automatyzacji zatrudnienie w Polsce wzrasta
Dane ABSL dowodzą, że automatyzacja nie jest zagrożeniem, lecz szansą. Media coraz częściej informują, że w wyniku postępującego rozwoju takich technologii, jak sztuczna inteligencja, miliony ludzi straci pracę, ale to twierdzenie jest tak naprawdę bezzasadne. Owszem, pewne zadania zostaną nam odebrane przez maszyny, które będą szybsze, tańsze i bezbłędne. Ale to spowoduje, że ogromna większość ludzi nie będzie musiała dalej zajmować się monotonnymi zadaniami, a będą mogli skupić się na bardziej kreatywnych zajęciach i postawić na rozwój w kierunku profesjonalnym. To spowoduje, że specjaliści będą mogli liczyć na wyższe zarobki, a ich pozycja na rynku pracy ulegnie wzmocnieniu
- uważa Mirosław Bartecki z Capgemini.
Z wdrożenia rozwiązań automatyzacyjnych zadowoleni są także przedsiębiorcy. Z danych Capgemini wynika, że 75 proc. organizacji, które wdrożyły systemy oparte na sztucznej inteligencji, zaobserwowało, że zadowolenie ich klientów wzrosło przynajmniej o 10 proc. O tyle samo wzrosła również sprzedaż produktów i usług tych organizacji.
Powodów, dla których roboty nie zastąpią człowieka - a w każdym razie nie w bliskiej przyszłości - jest wiele. Kilka z nich zasługuje jednak na szczególną uwagę.
Automatyzacji podlegają zadania, a nie stanowiska
Mirosław Bartecki uważa, że aby uniknąć pomyłek i nieporozumień, mówiąc o automatyzacji pracy, należy posługiwać się wskaźnikiem FTE, czyli Full-Time Equivalent (pol. zastępstwo pełnoetatowe).
Wskaźnik FTE na poziomie 1.0 oznacza, że pracownik przeznacza na realizację procesu, który obsługuje, cały swój czas zawodowy. Przyjrzyjmy się temu na przykładzie branży finansowej i manualnego przepisywania faktur do systemu elektronicznego. Zwykle, w modelu tradycyjnym, zadanie to realizowane jest przez kilkuosobowy zespół pracowników, a nie przez jedną osobę. Każdy z członków zespołu poświęca na ten proces tylko część swojego czasu, wykonując także inne zadania. Zastąpienie FTE 1.0 robotami nie oznacza zatem, że jedna z tych osób straci zatrudnienie, lecz że uwolnimy 20 proc. czasu każdego z członków zespołu, zakładając, że przenoszenie faktur do systemu ERP zajmuje każdemu z nich jedną piątą czasu
- tłumaczy Mirosław Bartecki.
Nie wszystko da się zautomatyzować
Spokojne o swoją pracę mogą być także osoby wykonujące pracę kreatywną, której nie da się ustrukturyzować, włożyć w algorytm. Do takich zawodów należą nie tylko przedstawiciele branży kreatywnej, ale też chociażby trenerzy czy psycholodzy biznesu, którzy muszą wykazywać się empatią. Nie potrafi tego żaden robot. Żaden robot nie myśli też nieszablonowo, „out of the box”, a przecież takie myślenie jest obecnie jedną z bardzo docenianych cech przez pracodawców
- mówi Mirosław Bartecki.
Wbrew pozorom jednak nawet te procesy, które są z łatwością podlegają automatyzacji, z reguły nie są w pełni zautomatyzowane. W przypadku korzystania np. z platformy inSTREAM Celaton, która służy do indeksowania faktur, udaje się z reguły wprowadzić automatyzację obejmującą do 80 proc. procesu, który jest skomplikowany i składa się z około 60 kroków. Trzeba też pamiętać, że nawet jedna czwarta faktur to wyjątki, które mają niestandardowy format albo są pisane odręcznie. Nawet zaawansowane algorytmy wykorzystujące systemy oparte na sztucznej inteligencji i rozpoznawaniu pisma (ICR) nie zawsze są w stanie prawidłowo wprowadzić takie dokumenty do systemu
- mówi Mirosław Bartecki.
Roboty nie są doskonałe
Jest jeszcze chyba za wcześnie na roboty humanoidalne w sklepach. Dlatego większość automatyzacji dotyczy algorytmów, które wykonują powierzone im zadania. Nie zastępują one ludzi, lecz uwalniają część ich czasu, dzięki czemu mogą oni rozwijać nowe kompetencje. Jeśli zwolnimy 30 proc. czasu pracowników zatrudnionych w usługach finansowych, czas ten będą oni mogli poświęcić na pracę, mającą na celu obmyślanie kolejnych usprawnień automatyzacyjnych, albo wymyślenie lepszych algorytmów
- uważa Mirosław Bartecki.
Te kompetencje pozwolą wygrać z robotami
Prognozuje się, że największe zapotrzebowanie na rynku dotyczyć będzie specjalistów zajmujących się zagadnieniami sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego, zarówno w teorii jak i w praktyce, ale także systemami rozpoznawania mowy. Jednym z trendów wykorzystujących automatyzację do obsługi klientów jest bowiem wdrażanie tzw. voice bootów. Dane zebrane w raporcie Spark Research Insights Report pokazały, że już dwa lata temu trzy czwarte nastolatków, należących do pokolenia Z, wierzyło, że będzie w przyszłości posiadać bota, który będzie pełnić funkcję ich osobistego asystenta. Oczekiwanie to przekłada się także na retail i standardy obsługi klienta w erze transformacji cyfrowej
- komentuje Mirosław Bartecki.
O Capgemini
Zapraszamy na stronę www.capgemini.com. People matter, results count.